Umowa czy słowo honoru?
3cityestate.com
Bardzo możliwe, że w toku poszukiwania mieszkania do wynajęcia, gdy już będziemy się dogadywać z właścicielem, pojawi się propozycja podpisania umowy najmu. Z punktu widzenia interesów obu stron spisanie takiej cywilnej umowy wydaje się korzystne, choć nierzadko ten krok jest pomijany. Umowa ma ten plus, że można dokładnie określić warunki, a najemca ma na piśmie prawa, które mu przysługują.
Spisanej umowie towarzyszy też zazwyczaj protokół zawierający informację o wyposażeniu, które wynajmujący zastaje w lokalu. Dzięki temu nie będzie kontrowersji związanych z tym, co można zabrać ze sobą opuszczając lokal, a co nie jest naszą własnością. Siłą rzeczy umowa formalizuje zagadnienie najmu, co wcale nie musi być mile widziane przez strony.
Przecież wiele osób czuje się zdecydowanie lepiej, jeśli żadne papierki podpisane nie są. Zabiegani właściciele, którzy mają sporo obowiązków i często żyją w innym mieście chcą maksymalnie przyspieszyć sprawę. Osobom zainteresowanym też to nierzadko pasuje, więc można porozumieć się na zasadzie „umowy dżentelmeńskiej”, bez spisywania jakiegokolwiek dokumentu.
Robi tak całkiem sporo osób i praktyka ta powszechnieje z roku na rok. Oczywiście ustna umowa zawarta pomiędzy właścicielem a najemcą nie ma mocy prawnej i w gruncie rzeczy nie chroni praw żadnej ze stron. Opiera się przede wszystkim na zaufaniu i na tym, że wynajmujący lokal będzie regularnie uiszczał opłatę za korzystanie z niego.
Brak formalnych ram ma ten plus, że właściciele wynajmowanych w ten sposób mieszkań zazwyczaj nie rozliczają dochodu z tego źródła.